6.03.2013

Rozdział 16: Ostatnia deska ratunku.


      Matt razem z kilkoma znajomymi, jeździł po Europie, pracując jako pośrednik jakieś dużej firmy. Nie wnikał dokładnie, czym ona się zajmuje, dostarczał tylko ich dokumenty. Ważne, że dzięki nim mógł się wyrwać ze Stanów, a w dodatku mu za to płacono. Ciągle myślał o Jeyline, o tym co ma zrobić. Nie chciał się poddać, ale też kompletnie nie wiedział jak ją odzyskać. Pewnego dnia, przez jego głowę przeszła myśl, by poprosić o pomoc Kristine. Był to szalony pomysł. Szanse powodzenia bliskie zeru. Ale w sumie nie miał do kogo się zwrócić, nie miał też nic do stracenia. A skoro była kiedyś w agencji, może będzie w stanie coś mu podpowiedzieć? Tylko jak ją znaleźć, jak się z nią skontaktować? Jak przyznać się przed nią do porażki? Westchnął. Nie mógł zadzwonić do Nicka i Trishy, choć bardzo mu ich brakowało. Nie miał z nimi żadnego kontaktu. Wiedział, że agencja zaraz by namierzyła połączenie, a oni mieliby kłopoty. Musiał udawać martwego, tak było lepiej dla nich, dla niego. 
Przyjaciele, z którymi pracował, nie poruszali już tematu Jil i jego przeszłości. Wiedzieli, że to nie ma sensu. On i tak zrobi po swojemu. 
- Jesteś pewien, że chcesz tam pojechać? - zapytał jeden z kolegów, kiedy dowiedzieli się o jego planach.
- Tak. To jedyny pomysł jaki przyszedł mi ostatnio do głowy. - powiedział i skrzywił się. Już dwa miesiące minęły, odkąd stracił Jil. Nie mógł dłużej czekać.  
- Nie będziemy cię zatrzymywać, ale może ktoś powinien pojechać z tobą?
- Mamy przecież zlecenia.. Nie mogę was nawet prosić o zrezygnowanie z pracy.. Ja zwalniam się na tydzień, zobaczę co z tego wyjdzie.. Jeśli mi się nie uda, po tygodniu wrócę. 
- No dobrze.
Pożegnali się. Matt pojechał na lotnisko i wsiadł na pokład samolotu lecącego do Hiszpanii. Czekała go podróż w miejsca, których do tej pory unikał, które kojarzyły mu się z Jil, z ich wspólnym życiem, planami. Tym czego nie udało im się osiągnąć, przez niego. Wyrzuty sumienia, poczucie winy znów zaczęły go nawiedzać. Obiecał jej, że się nie podda. Wtedy był za słaby by walczyć, teraz zrozumiał, że musi to uczynić za wszelką cenę. Nawet za cenę własnego życia.

***

      Zatrzymał się w jakimś motelu, w Wirginii. To byłoby zbyt piękne, gdyby Kristine wciąż tu mieszkała, wciąż odwiedzała tamto miejsce na dachu - pomyślał. Ale nie miał innego punktu zaczepienia. Tego dnia nie mógł pójść i sprawdzić, czy ją tam zastanie. Pogoda była fatalna, padał deszcz i było zimno. Musiał poczekać jakiś czas. Przestało padać dopiero następnego dnia rano. Poszedł zjeść śniadanie, a potem wyszedł na miasto. Tak wiele wspomnień, raniących jego już i tak zniszczone serce. Zacisnął pięści. Ostatnio zamiast użalać się nad sobą, ból, samotność i bezradność, zaczęły wywoływać u niego złość. Zamiast się poddać i rozpłakać, jakby to zrobił kiedyś, chciał teraz krzyczeć i niszczyć. Niszczyć tych, którzy odpowiadali za to wszystko, którzy skrzywdzili Jil i jego.

      Wieczorem wrócił w tamto miejsce, gdzie kiedyś Jil zobaczyła na dachu dziewczynę. Drzwi do kamienicy były zamknięte. Zdawało się, że nikt od dłuższego czasu tam nie wchodzi, jakby była nieużywana. Okna były zasłonięte. Jedynym rozwiązaniem, było się tam po prostu włamać. Poczekał, aż się całkiem ściemni. Obszedł budynek dookoła. Wcześniej wypatrzył sobie okno w piwnicy. Zaglądając przez nie, zobaczył, że drzwi w pomieszczeniu są otwarte. Miał nadzieję, że nie będzie tam innych przeszkód i wyjdzie przez nie na klatkę. Może los wreszcie się do niego uśmiechnie. 
Zbił szybę i wszedł do środka. Zaświecił latarkę. Wewnątrz było prawie pusto. Pod ścianą stał regał, na nim jakieś puszki, pudła. Ruszył przez drzwi. Na szczęście nie spotkał na drodze przeszkody, w postaci krat czy innych zabezpieczeń, jakie czasem stosowano w piwnicach. Uśmiechnął się w duchu. Dotarł do klatki schodowej. Mieszkania w kamienicy były pootwierane, wewnątrz nich były nieco zniszczone meble, odpadające tapety lub kawałki farb, jakby mieszkańcu nagle zerwali się i zostawili wszystko w mieszkaniach, uciekając przed czymś. Widok mało przyjemny, podkręcający odpowiednio wyobraźnię. Zaczął się zastanawiać co tu się kiedyś wydarzyło. Z duszą na ramieniu wspinał się w górę do drabiny, prowadzącej na dach. Co jakiś czas oświetlał kolejne wnętrza mieszkań, jakby chciał się upewnić, że jest tam sam.
W pewnym momencie coś przed nim się poruszyło i wydając z siebie pomruk uciekło. Ze strachu wypuścił latarkę, która poturlała się pod ścianę. To był tylko dziki kot, ale serce mało mu nie wyskoczyło. Podniósł latarkę i chcąc jak najszybciej stąd wyjść, pobiegł na górę, nie przejmując się już tym, że robi mnóstwo hałasu. 
Klapa na dach była o dziwo otwarta. I całe szczęście, bo wcześniej nie wpadł na to, że mogłoby być inaczej. Nie miał ze sobą nic, czym mógłby ją w razie czego otworzyć. Przez głowę przeszła mu myśl: "Głupi to jednak ma szczęście.." Uśmiechnął się lekko i wyszedł na dach. Podmuch chłodnego wiatru uderzył go w twarz i rozwiał włosy. 
       Rozejrzał się dookoła, ale nie było tam nikogo. Podszedł jednak do krawędzi dachu i przykucnął. Zerknął w dół. Tak, to na pewno to miejsce. Czyżby już tu nie przychodziła? A może dzisiaj po prostu nie mogła? Zaczął się zastanawiać.
Siedział chwilę, aż jego ciało zaczęło się buntować i alarmować o tym, że zaraz zamarznie. Wcześniej pod wpływem emocji, adrenaliny, nie odczuwał zimna, ale teraz czuł je aż nadto. 
Postanowił wrócić tu jutro, a jak trzeba będzie to i pojutrze.. Teraz musiał wracać, bo w przeciwnym razie, nie będzie w stanie wyjść rano z łóżka. 
Zanim jednak opuścił kamienicę, zakrył okienko z wybitą szybą, a potem wyszedł przez drzwi frontowe, które pozostawił otwarte. Nikt go, jak sądził, nie widział. W drodze do motelu kupił coś na kolację. Zastanawiał się co powie Kristine, kiedy ją spotka. 

 ***

       Przyszedł na dach po raz piąty. Miał ochotę zrezygnować, nie było jej, ani nawet nie znalazł żadnych śladów, jakie by świadczyły, że ktokolwiek tam przychodzi. Postanowił dać jej, a raczej sobie, ostatnią szansę. Napisał jej liścik na kartce, którą przyniósł ze sobą. Potem położył go na dachu, w miejscu gdzie odstawała papa. Wsunął kartkę tak, by wiatr jej nie porwał. Rozejrzał się po okolicy. 
Kristine.. Gdzie jesteś? Jesteś moją jedyną nadzieją. Błagam, pokaż się. - pomyślał. Potem spojrzał w górę, w niebo - Boże.. Jeśli istniejesz, pozwól mi uratować Jil, z rąk tych ludzi. Oni ją krzywdzą, nie chcę by cierpiała. Pozwól mi ją uratować. - wyszeptał. 
*
       Kristine nie mogła wyzbyć się przyzwyczajeń. Musiała jednak zmienić dotychczasowe miejsce swoich nocnych przemyśleń i obserwacji. Znalazła inny dach, z którego też miała widok na okolicę, księżyc i swoje stare miejsce. Ciągle jednak nie mogła się do niego przyzwyczaić, bo w porównaniu do wcześniejszej kamienicy, w tej mieszkali ludzie i zwykle coś ją rozpraszało. Za każdym razem kiedy tam przychodziła, patrzyła najpierw w stronę starej miejscówki, zastanawiając się czy nie mogłaby wrócić właśnie tam. Decydowała się jednak zostać, gdzie jest. Któregoś dnia na swoim "starym dachu" zobaczyła jakiegoś mężczyznę. Nie przykuwała do niego większej uwagi, choć zdziwiła ją jego obecność. Pomyślała, że może w końcu ktoś chce kupić nieruchomość, dlatego on ją ogląda. Ale kiedy zaczął przychodzić tam codziennie, zaciekawiło ją to.  Przyjrzała mu się dokładniej. Wydawało jej się, że go zna, kojarzy. Czy to czasem nie jest chłopak Jil? Zdziwiła się i to bardzo, kiedy dotarło do niej, że to właśnie on. Wstała i przeskakując po dachach, znalazła się obok niego.

      Odwrócił się by zejść z dachu. W momencie kiedy otworzył klapę, usłyszał huk. Podniósł głowę i zobaczył jakąś postać. Wyprostował się i wytężył wzrok. 
- Kristine? - zapytał niepewnie.
- Co tu robisz? - rzuciła od razu, pomijając zbędne pytania i uprzejmości.
Zmieszał się. Jil mówiła mu, że Kris jest dziwna i trudno się z nią na początku rozmawiało.
- Yyy.. ja.. szukam ciebie.. - odparł niepewnie.
- Mnie? Po co? - założyła ręce i spojrzała na niego niechętnie.
- Potrzebuję twojej pomocy..  
- Dopiero co twoja dziewczyna mnie o to prosiła. Co ja jestem? Mam własne problemy.. - burknęła. 
- Nikt inny, nie jest w stanie mi pomóc.. - podszedł do niej bliżej i spojrzał w oczy błagalnie, ze łzami, oddając w tym wszystko. 
Kris miała nieprzyjemny wyraz twarzy, ale po chwili, widząc jego spojrzenie i myśli, zmienił się on na współczujący i smutny.
- Więc ją znaleźli.. - stwierdziła. Zrobiło jej się żal Jil i tego człowieka. Usiadła na dachu i chwilę milczała.
Matt owinął się mocniej płaszczem, bo poczuł dreszcze, usiadł obok niej.
- Co jej zrobili? - zapytała patrząc w dal przed sobą.
- Nie wiem. Straciła pamięć.. Nie wie kim jest, nie pamięta mnie, tego co nas łączyło, nic.. Zmieniła się.
- Nie pamięta nic? Czy tylko ciebie? - zapytała i spojrzała na niego.
Zaskoczyło go to pytanie.
- Nie wiem.. Chyba nic. Chociaż, nie jestem już pewien. Na pewno nie pamięta mnie, ani niczego co ze mną związane.
- Myślę, że zrobili jej jakieś pranie mózgu.. - powiedziała bez emocji.
- Co?! - rzucił i spojrzał na nią żądając wyjaśnień.
- Mogą zrobić coś takiego. Z resztą oni są zdolni do wszystkiego. Ale nie rozumiem, jak ja mam ci pomóc. Nie wrócę jej pamięci.
- Ale znasz agencję, wiesz jak ich przechytrzyć. Muszę się zbliżyć do Jil. Może jakby cię spotkała, to coś sobie przypomni.
Kristine zamyśliła się.
- Chodź ze mną.. - powiedziała wstając. Chwyciła Matta za ramię i zeskoczyła z dachu, razem z nim.
- Jak ja tego nie znoszę.. - burknął, próbując złapać równowagę i opanować mdłości.
- Oj nie przesadzaj. Nie możemy tu o tym rozmawiać.
- Możemy iść do jakieś kawiarni..
- Żartujesz? Żadne publiczne miejsce. Pójdziemy do mnie - dodała i zaczęła iść ulicą w górę drogi.
Matt ruszył za nią.

***

       Znaleźli się przed małym domkiem na osiedlu, kawałek dalej od centrum. Matt obserwował okolicę, rozświetloną przez latarnie i księżyc.
- Ładnie tutaj - powiedział z uśmiechem.
- Jakoś nie zwracam na to uwagi - odparła sucho i przeszła przez furtkę do drzwi frontowych.
Weszli do środka.
Kristine zdjęła buty i poszła zapalić światło w salonie na wprost drzwi.
- Wejdź. Zrobię coś ciepłego do picia - powiedziała i minęła go, udając się do kuchni po prawej stronie.
Matt odprowadził ją wzrokiem, potem ruszył do pokoju.
Był bardzo skromnie urządzony, można powiedzieć nawet, że nieco ubogo. Jego uwagę zwróciło mnóstwo fotografii, stojących na kominku pod ścianą, wiszących gdzieniegdzie na ścianach. Na zdjęciach była Kristine  z jakimś mężczyzną. Domyślił się, że to jej partner, który zginął. Dobrze, że Jil mu o tym powiedziała, przynajmniej wie, by o nim nie wspominać.
Zanim Kris wróciła, usiadł na kanapie. Nie chciał zostać przyłapany, na oglądaniu jej zdjęć.
Kris weszła do pokoju, niosąc tacę z dzbankiem i filiżankami. Położyła ją przed Matthew na stoliku. Nalała im herbaty, a potem usiadła obok niego na kanapie.
- No więc? Słucham.. Jak to się stało? - zapytała i napiła się.
Matt skrzywił się, ale zaczął opowiadać wszystko ze szczegółami. Kris słuchała go nie przerywając, ani nawet nie ruszając się. Piła spokojnie herbatę.
Kiedy skończył, poczuł ulgę. W końcu to z siebie wyrzucił. Kolegom nie mógł dokładnie o tym opowiedzieć, nie mógł im przecież wyjawić istnienia jakiś nadludzkich istot i tego, że Jil była jedną z nich. To było zbyt skomplikowane.
- Musieli was śledzić.. Nie możliwe, że tak szybko złapali trop, skoro nie miała nadajnika. - myślała głośno.
- To na pewno ten cały Kyle.. - burknął Matt i sięgnął po swoją filiżankę.
- Teraz to i tak już nieistotne. Na pewno założyli jej nowy - kontynuowała - Zablokowali wspomnienia związane z tobą. Widocznie wcześniej, cel jaki mamy, nie był dla niej tak ważny. Teraz już zapewne jest..
- Cel? Masz na myśli to połączenie w parach i spłodzenie dzieci? - zapytał i skrzywił się.
- Tak. A jak dobrze pamiętam, partnerem Jil jest Kyle. Dlatego nie mogli jej pozwolić, zapamiętać ciebie.. Tylko dlaczego jej po prostu nie zabili?
- No wiesz! - oburzył się - Po co mieliby zabijać własnych ludzi?
- Wierz mi.. że czasem to robią. Ale ona jest w jakiś sposób dla nich ważna. Może dzięki swojej umiejętności jest w najwyższej klasie. Trudno powiedzieć..
Matt spojrzał na nią, nie rozumiejąc o czym mówi.
- Nie rozmawiała z tobą o tym? Dzielą nas na klasy. W zależności od przydatności. Kiedyś byłam w najwyższej, ale moja zdolność przez długi czas była zablokowana, nie mogłam z niej korzystać, a oni nie potrafili jej odblokować, pomóc mi.. Sądzili, że to moja wina i robię to specjalnie. Zniżyli nam rangę, wysłali mojego partnera na misję, sądząc że tym jakoś pobudzą moje zmysły i zmuszą do współpracy. Potem pewnie wiesz co było.. - powiedziała bez emocji.
- Przykro mi.
- Mi też. Nie wiem, czy będę mogła ci pomóc. Agencja to banda psycholi. Dla szefa, liczy się tylko objęcie władzy za wszelką cenę, wpływy na całym świecie. A niezwykli niestety, zrobią wszystko, co on im będzie kazał. Obawiam się, że dla Jil może być już za późno. Jej umysł blokuje wspomnienia związane z tobą, bo jest to coś traumatycznego. Będzie ciężko to wygrzebać na wierzch. Masz jakieś wasze zdjęcia? Pamiątki?
- Mam jedno zdjęcie.. - powiedział i wyciągnął z kieszeni nieco pomiętą fotografię - Inne pewnie miałaby Trisha, przyjaciółka Jil, ale nie mogę się z nią kontaktować. Agencja ciągle sprawdza i mnie, i ją.
- Rozumiem.. Musimy ustalić jakieś kroki, działania, ustalić kolejność. Jeśli dobrze to rozegramy, może się udać. Szkoda mi Jil, polubiłam ją. Dlatego pomogę ci, ale niczego nie obiecuję - dodała.
Matt pod wpływem impulsu, rzucił się jej na szyję.
- Dziękuję Kristine.. Bardzo dziękuję..
Nie mogła się ruszyć. Poczuła się dziwnie. Tak dawno nie przytulał jej żaden mężczyzna. Ciepło jakie przekazał jej dotykiem Matt, rozchodziło się po całym ciele, uzdrawiając jej duszę.
Po chwili dopiero doszła do siebie, odepchnęła go delikatnie.
- Spoko. Mam nadzieję, że się uda - powiedziała nie patrząc na niego. Poczuła się nieco zmieszana.

***

        Leżała na wielkim łóżku, wtulona w pierś Kyle'a. Musiała się nim nacieszyć, skoro następnego dnia miał wyjechać na tą całą misję. Bała się o niego. Niby powiedział jej, że ma się nie przejmować, że chodzi tylko o jakieś papiery, ale ona zdawała sobie sprawę, że po szefie można spodziewać się wszystkiego.
- Wcześniej, po wypadku, odtrącałam cię. Nie wiem dlaczego. Jak mogłam to robić? Teraz muszę nadrobić to co straciłam - uśmiechnęła się - Czy wcześniej, przed wypadkiem, mieszkaliśmy razem? - zapytała nagle.
- Tak.. - odparł dopiero po dłuższej chwili, przytulając ją nieco mocniej - I masz rację, musimy nadrobić rozłąkę, obiecuję nie odstępować cię na krok, jak wrócę.. - gładził jej włosy i plecy.
- Jestem taka szczęśliwa - powiedziała podnosząc się i spojrzała na niego z wielkim uśmiechem.
Wstała z łóżka całując go czule w usta. Wzięła getry i tunikę z szafy, i poszła do łazienki.
Kyle dotknął palcami skroni. Ile razy będzie musiał ją okłamywać? I dlaczego tak bardzo mu z tym ciężko? A może powinien wyznać jej prawdę? Ale nie chciał jej stracić. To egoistyczne, ale za wszelką cenę chciał ją mieć przy sobie. Nie potrafił żyć bez niej, teraz wiedział to doskonale. Zwariowałby, gdyby jej zabrakło.

        Letni prysznic odświeżył ją i naładował energią. Owinęła się ręcznikiem i wyskoczyła z kabiny, na mały chodniczek. Spojrzała w lustro przed sobą i uśmiechnęła się sama do siebie.
Wytarła się, a potem założyła bieliznę. W momencie gdy wkładała getry stwierdziła, że chyba jej się ostatnio przytyło. To pewnie przez to ciągłe siedzenie w domu. Za mało się rusza, tylko je i je. Z grymasem na twarzy spojrzała na swój brzuch i biodra. Powinna się wziąć za siebie.
W samej tunice, bo getry nijak nie dały się wciągnąć powyżej ud, pobiegła do sypialni.
Kyle leżał oparty o zagłówek z telefonem w ręku. Uśmiechnął się na jej widok.
- Od kiedy nosisz takie krótkie sukienki, kochanie? - zapytał z zadowoleniem. Miała bardzo ładne nogi, idealną figurę, nie powinna tego ukrywać, ale odkąd pamięta, nosiła raczej mało wyzywające stroje.
- To jest tunika.. I właśnie szukam getrów.. - powiedziała z uśmiechem i pokręciła głową patrząc w jego stronę - Mógłbyś porozmawiać z doktorem Jeffersonem, albo kimś innym.. żeby zapisali mnie na ćwiczenia.. Powinnam zacząć treningi, ciągle nie mogę używać swojej zdolności.. Poza tym.. - przerwała na chwilę - Od tego siedzenia w domu, tylko mi tyłek rośnie.. - powiedziała i wyciągnęła inne getry, jak jej się zdawało, większe.
- Jakoś nie zauważyłem.. - uśmiechnął się - poza tym, uważam, że wyglądasz świetnie, a nawet jeśli miałabyś trochę więcej ciała, tym lepiej dla mnie.. - dodał i przeteleportował się tuż za nią - Więcej ciebie do kochania - odwrócił ją w swoją stronę szepcząc, pocałował ją - Pięknie pachniesz - wymruczał całując ją w szyję.

Wypuściła getry z rąk, kiedy ją dotknął od tyłu i odwrócił. Spojrzała w jego oczy. Był niemożliwy, szalony. Tak bardzo go kochała. Uśmiechnęła się i złapała jego twarz w dłonie, zmuszając tym samym by na nią spojrzał.
- Powinnam mimo wszystko spotkać się z lekarzem, nie uważasz, że powinni mnie przepadać ponownie po tym wypadku? - zapytała.
- Pewnie tak... - powiedział, pocałował ją a potem ruszył w stronę łazienki - Pojedziemy do Jeffersona jak wrócę..
- Ok.. - rzuciła i zaczęła walczyć z kolejną parą getrów. Kyle poszedł wziąć prysznic.
Jej organizm dziwnie się zachowuje, odkąd obudziła się w szpitalu. Chyba faktycznie powinna im to powiedzieć. Może po tej operacji, jaką miała, występują jakieś skutki uboczne? - pomyślała. Potem uśmiechnęła się triumfalnie, gdy udało jej się wciągnąć getry do pasa. Zwycięstwo. Może nie jest z nią jeszcze tak źle. Zaśmiała się, a potem poszła do kuchni, zrobić dla nich śniadanie.

6 komentarzy:

  1. Już myślałam, że Matt znów się spotka z Jil. No cóż. Przynajmniej ma jakieś szanse na odzyskanie jej. Nie zmienia to faktu, że Kyle nadal jest moim ulubieńcem.
    Swoją droga mnie również popsuł się ten odtwarzacz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie skończyłam czytać wszystkie rozdziały. :) Bardzo podoba mi się twoje opowiadanie. Pomysł, bohaterowie.. Tego nie da się opisać. Ciekawa jestem czy Jil w końcu przypomni sobie Matta. A Kyle jest w stosunku do niej taki opieknuńczy, ale też ma wyrzuty sumienia. Czekam na NN. Jeśli masz ochotę, to zapraszam Cię na drugi rozdział mojego nowego opowiadania : na-drodze-do-szczescia.bloog.pl. Będzie mi miło zobaczyć twój komentarz pod dwójeczką. :-) Pozdrawiam, Jaga20098 :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyżby z Jil działo się to co niedługo z Amber? xD Coś mi tu nie pasuje.. a nieważne xD I jakoś mi nie pasuje tutaj Kayle, który ma wyrzuty sumienia. Czyżby łagodniał?
    Rozdział bardzo fajny, taki spokojny, relaksacyjny. Cisza przed burzą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic Ci nie umknie xD
      Albo już za bardzo mnie znasz.. xD
      Albo to i to xD
      I nie do końca to co z Amber :P

      Usuń
  4. Boże czy Jil jest w ciąży z Mattem ??? Bo z Kayle'm na pewno nie, bo wcześniej z nim przecież nie spała. Ja nie mogę! Czyżby dzięki temu dziecku miała sobie wszystko przypomnieć ??? Matko, ale emocje! :=) Na buntowniku next. Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć. Nominowałam Cię do...poczekaj, sprawdzę... do Versatile Blogger Avard! Więcej u mnie: http://titanic-gdyby-jack-przezyl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy