28.12.2012

Rozdział 10: Ucieczka..


- Mat - zaczęła Jil drżącym głosem - musimy uciekać... - powiedziała mu tylko gdzie jest i że ma przyjechać najszybciej jak to tylko możliwe. Miał zabrać kilka rzeczy z jej mieszkania.
Ręce jej drżały, była zdenerwowana, ale też bała się. Jak nigdy wcześniej. 

- Jil! Nic ci nie jest?! Co się dzieje? Dokąd mamy uciekać? - zapytał kiedy się spotkali.
- Nie wiem.. byle najdalej stąd.. - mówiła przeglądając torby, które przyniósł.
- Ale co się stało?! - był zdenerwowany i wystraszony. Złapał ją i zmusił by na niego spojrzała. Zrozumiał jak poważna jest sprawa.
- Jacyś goście z agencji.. napadli mnie dzisiaj pod sklepem.. chcieli mnie zabrać do szefa.. rozumiesz... tego szefa przed którym ostrzegał mnie Kyle...
- Jil, ale oni ci nic nie zrobią.. sami cię przecież stworzyli..
Spojrzała na niego ze łzami. Nigdy nie mówił do niej w ten sposób.
- Przepraszam, nie powinienem tak mówić.. Jestem zdenerwowany przez to wszystko, nie wiem co robić.. - przytulił ją.
- Nie chcę tu zostać..- wyszeptała.
- Ok, pojedziemy do Europy - podjął decyzję. Nie mógł jej przecież stracić. Bał się tylko tego, że nie będą w stanie uciec, że agencja i tak ich znajdzie..
     Chwilę później zabrali rzeczy i pojechali na lotnisko. Pierwszym samolotem polecieli do Hiszpanii. Potem wynajęli domek na wybrzeżu kilkadziesiąt kilometrów od Walencji. 

***

     Minął tydzień. Myśleli, że naprawdę uwolnili się od tego wszystkiego, że w końcu mogą żyć po swojemu i nikt nie będzie ich kontrolował.
Jednak pewnego dnia, Jil zauważyła na ulicy kogoś podobnego do Jessici, dziewczyny którą poznała w laboratorium. Jess miała charakterystyczną urodę, trudno ją było z kimś pomylić. Jil przeraziła się. Czy i Kyle może tu być? Czy to tylko zbieg okoliczności? Zaczęła rozglądać się w panice. 
- Jil! Zobacz.. - zawołał wesoło Matt. Na rynku jednego z miasteczek jakie odwiedzali, zobaczył kataryniarza z małpką. Mężczyzna kręcił korbką katarynki, z której wydobywała się muzyka, a małpka biegała wokół niego skacząc w rytm i podchodząc co jakiś czas do ludzi z kubeczkiem. Sporo ludzi zatrzymywało się by popatrzeć i wrzucić jej monety do kubka. Matt odwrócił się w stronę Jil i zobaczył, że coś jest nie tak. Znał to spojrzenie. Zawsze kiedy coś się działo miała smutne oczy i była jakby nieobecna.
- Zdawało mi się, że widziałam znajomą, ale to pewnie ktoś inny. Co tam znalazłeś? - odparła i zmieniła temat. Podeszła bliżej zgromadzonych ludzi. Uśmiechnęła się na ten widok. Włożyła monetę do kubeczka, a małpka zaczęła się wygłupiać. 
Zapomniała o Jessice. Znów cieszyła się chwilami spędzanymi z Mattem. Te rejony były przepiękne. Codziennie spacerowali i chodzili nad morze.

***

     Kilka dni później poszli do jednej z restauracji w Walencji. Matt zabrał ją na uroczystą kolację. Byli ładnie ubrani, jakby coś świętowali. W pewnym momencie Jil miała wrażenie, że ktoś ich obserwuje. Jednak nie znała osób, jakie znajdowały się w tej sali. Z resztą, żadne z nich nie patrzyło w jej stronę. Może ma znów jakieś omamy. Za bardzo się martwi i nie może uwierzyć w to, że uwolnili się od Kyle'a i są szczęśliwi.
- Jil chcę ci coś powiedzieć - zaczął Matt. Wstał od stolika i uklęknął przed nią - Wiesz, że bardzo cię kocham. Jestem taki szczęśliwy. Miałaś rację z tym wyjazdem. Ułożymy sobie tu życie, we dwoje.  
Spojrzała na niego radośnie, domyślając się co chce zrobić .
- Jil... wyjdziesz za mnie? - powiedział nieco załamującym się głosem. Widać było jak się stresuje, że chce wypaść idealnie.
- Matt.. Ja.. Oczywiście że tak! - rzuciła mu się na szyję. Pocałował ją, a potem włożył jej pierścionek na odpowiedni palec. 
Zapomniała o tym, że wyczuwała czyjąś obecność, teraz rozpierała ją radość, reszta była nieważna. 
Jil zadzwoniła do Trishy. Tak dawno się nie widziały. Mimo, że co jakiś czas wymieniały smsy albo rozmawiały przez telefon, brakowało im siebie nawzajem. Obiecały, że niedługo się spotkają. 

     Kiedy wracali do domu, było już późno. Ulice były puste, wokół panowała cisza. Zaparkowali na osiedlu i postanowili się jeszcze przespacerować. Jil spojrzała w górę chcąc ujrzeć księżyc. Zobaczyła jednak coś innego. Na dachu jednej z kamienic siedziała jakaś dziewczyna. Jil pokazała ją Matthew. 
- Dziwne trochę - odparł, ale nie przejął się tym za bardzo.
- Mam przeczucie, że to jedna z nas.. - wyszeptała nagle.
- Bo co, bo siedzi na dachu? - zdziwił się.
- W końcu to nie taka codzienność nie? Miałam dziwne wrażenie, że powinnam tam iść. Czekaj tu.. - powiedziała i wskoczyła na dach. 
Matt westchnął, "Jil i te jej wizje..." - pomyślał. Usiadł na ławce po drugiej stronie ulicy.

     Niepewnie podeszła do dziewczyny, która nie odwróciła się, choć było słychać że ktoś idzie w jej kierunku.
- Co tu robisz? - usłyszała nagle Jil.
- Yy.. chciałam zapytać czy wszystko w porządku.. - pamiętała jak sama kiedyś tak siedziała, rozmyślając o tym, co powiedzieć Matthew, jak przyznać, że nie jest zwyczajnym człowiekiem.
- Jak widać... - odparła nieznajoma niezbyt uprzejmym tonem.
Jil czuła jednak, że powinna z nią porozmawiać. 
- Czy ty..- chciała zapytać wprost, ale zawahała się.
- Czy jestem nienormalna? Inna? ...- zaskoczyła ją i dokończyła pytanie - Tak...
Jil spojrzała na nią zdziwiona, skąd wiedziała o co jej chodzi.
- Skąd.. jakim cudem wiedziałaś, o co chcę zapytać?
- Widać, że jesteś nowa.. początkująca - odparła sucho nie odwracając się - potrafię czytać w myślach innych - dodała po chwili - Czego chcesz i co tu robisz?
- Wracam z kolacji.. zauważyłam cię i poczułam, że jesteś jedną z nas i powinnam z tobą porozmawiać, że.. możesz mi pomóc. Ale nie wiem w czym i jak... Moje wizje nie są ostatnio najlepszej jakości..
- Powinnaś siedzieć teraz w agencji i uczyć się, trenować. A nie łazić z jakimś nędznym człowiekiem.. wiesz ,że możesz mieć przez to kłopoty?
O nie.. następna - pomyślała Jil. Miała dość prawienia jej wykładów na temat tego, jak ma żyć i z kim.
- A ty co.. też nie siedzisz w agencji.. tylko na dachu.. w dodatku sama.. - odpowiedziała niezadowolona.
Nieznajoma w końcu odwróciła się w jej stronę.
Spojrzała na Jil z kwaśną miną.
- Myślisz że jesteś poszkodowana, jesteś ofiarą..? Wcale tak nie jest.. ty sama sobie stwarzasz problemy i kłopoty... Jesteś głupia. - powiedziała i odwróciła wzrok.
- Uważaj sobie.. Kim ty właściwie jesteś? Zachowujesz się jakbyś pozjadała wszystkie rozumy...
- Bo swoje wiem.. Jestem starsza niż ty i więcej przeżyłam niż ci się wydaje.. Lepiej już wracaj bo twój pajac się niecierpliwi..
Jil przypomniała sobie o Matthew. Musiała do niego wracać, ale z drugiej strony nie chciała kończyć rozmowy. Nieznajoma była niezbyt miła, ale jej tajemniczość bardzo zaciekawiła Jil. Chciała dowiedzieć się czegoś więcej o agencji i o wszystkim co z nią związane.
Zeskoczyła na dół. Powiedziała Matthew, że wróci do domu za chwilę. Poprosiła by poszedł sam.
Później wróciła na dach i zajęła wcześniejsze miejsce. 
- Znów tu jesteś?
- Zawsze jesteś taka niemiła? 
- Ostatnio tak.. - nieznajoma chciała ją odtrącić, aby ją zostawiła, ale gdzieś w głębi też potrzebowała rozmowy. Jil to wyczuła.
- Więc czemu siedzisz tu sama, a nie ze swoim partnerem? - zaczęła po chwili ciszy.
- Bo on nie żyje.. - powiedziała ostrym głosem dziewczyna i spuściła wzrok.
- Jak to? - nie mogła w to uwierzyć. Ktoś taki jak oni mógł zginąć?
- A co myślisz, że jesteśmy nieśmiertelni?! Nie różnimy się wiele od ludzi.. wysłali go na jakąś misję i nie wrócił..
- I co teraz? Dadzą ci nowego? - Jil zrobiła głupią minę.
- Oh.. ty nic nie rozumiesz.. Oni nas tworzą parami.. jesteśmy jak jedność, jeżeli jeden ginie to drugi jest bezużyteczny.. też powinien zginąć.. - zatrzymała się przy tym i zacisnęła pięści.
Jil nie odpowiedziała, tylko słuchała.
- Chcieli mnie zabić, bo teraz im się nie przydam już do niczego, a tylko mogę narobić problemów. Ale uciekłam... - ciągnęła dalej - Wyrwałam nadajnik, więc już mnie nie znajdą - dodała po chwili.
- Więc coś takiego jednak jest?! - zapytała przerażona Jil i aż się wzdrygnęła. 
- Owszem, dzięki temu wiedzą dosłownie wszystko, gdziekolwiek jesteś.. - odparła jakby to było coś normalnego i naturalnego dla wszystkich.
- O Boże.. więc to była ona.. - powiedziała do siebie po cichu.
- Widzę, że nie jesteś zwyczajna jak większość z nas... co ty kombinujesz?
-Gdzie jest ten nadajnik? Muszę się go pozbyć.
- Tutaj - wskazała jej miejsce na kręgosłupie.
Jil przeszedł dreszcz na samą myśl o usuwaniu czegokolwiek z kręgosłupa.
- Jak to zrobiłaś? Przecież samemu się nie da..
- Jasne, że nie sama.. mam przyjaciółkę która jest lekarzem. Ona się tym zajęła.
- Czy może mi pomóc?
- Po co chcesz to zrobić? Dla człowieka? Przecież on niedługo umrze...
- Przestań tak mówić.. po prostu chcę to zrobić i już.. - powiedziała i zamyśliła się.
- Nie powinnam ci pomagać.. ale.. mam dość agencji i w sumie mogę im zrobić na złość - wstała i lekko się uśmiechnęła - Tak w ogóle jestem Kristine - podała jej dłoń.
- Jil. Dzięki, że chcesz mi pomóc..
- Nie robię tego dla ciebie.. Tylko.. powiedzmy, że z zemsty.
- Mimo wszystko dziękuję. Może dadzą mi wreszcie święty spokój...
- Gorzej jak jakimś cudem cię znajdą.. - odparła, ale zaraz dodała - ale może ci się uda.
- Chyba mnie nie zabiją?
- Ciebie nie.. prędzej tego twojego chłopaka... Dobra wracam do domu. Spotkamy się za trzy dni tutaj, o tej samej porze co dziś - rzuciła Kristine i zeskoczyła z dachu.
- Ok. Do zobaczenia - powiedziała Jil, ale jej już nie było. Zerknęła w dół. Ani śladu, zupełnie jakby rozpłynęła się w powietrzu. 
Jil stała jeszcze chwilę na dachu myśląc o nowej znajomej i o tym, czego się dowiedziała. Była szansa, że w końcu będzie wolna. Uśmiechnęła się i skoczyła w dół.

     Wróciła do Matthew i powiedziała mu o wszystkim.
- Na pewno chcesz to zrobić? Narazić się jeszcze bardziej? - zapytał Matt.
- Gorzej być nie może.. usunę ten nadajnik i będziemy wolni.
- A jeśli to faktycznie była Jessica, to i tak wiedzą gdzie jesteś..
- Znajdziemy inne miejsce, może pojedziemy do Francji? Zawsze chciałam zobaczyć Paryż..
- Obyś miała rację, nie chcę by coś ci się przez to stało... - powiedział i ją objął. Jakoś nie był przekonany, że to najlepsze rozwiązanie. Poza tym przerażał go sam fakt takiego zabiegu. 

***

Trzy dni później Jil spotkała się z Kristine.
- Nadal chcesz to zrobić? - zapytała.
- Tak - odparła Jil bez namysłu.
- Jesteś pewna siebie. Ale oby cię to nie zgubiło..
- Kiedy możemy to zrobić?
- Jutro wcześnie rano. Moja znajoma już o wszystkim wie. Pójdziemy do niej, do szpitala. Ma wszystko przygotować.
- Dobrze.. - powiedziała i poczuła nagle ścisk w żołądku. Bała się. Myślała, że może nastąpi to za tydzień czy coś, a nie jutro.. Chociaż z drugiej strony, może to i dobrze. Szybciej będzie miała to z głowy.

Kristine znów usiadła na dachu, jak ostatnio.
- Czemu ciągle tu siedzisz? - zapytała Jil.
- Bo nikt mi tu nie przeszkadza... a raczej.. nie przeszkadzał, aż ty się pojawiłaś.
- Przepraszam.. ale też tak kiedyś miałam, na szczęście to przeszłość.
- Ja jakoś nie mogę przestać myśleć o tym co się stało.. Chciałabym się dowiedzieć co to za misje, na które ich wysyłają i po co to robią.. ale nie mogę wrócić do agencji bo mnie zabiją.
- Szkoda, że nie mogę ci pomóc.. Widać, że go kochałaś.. Ja nie wiem, że tylko mi musiał się trafić taki palant jak Kyle..
- Mój nie był taki idealny. Zanim się dogadaliśmy minęło sporo czasu. Też wiele razy miałam ochotę go zostawić. Ale pamiętałam jaki mamy cel.. To jest najważniejsze. Jego z czasem pokochałam. Stał się moim życiem. Przyzwyczaiłam się, że zawsze jest przy mnie, a teraz... nie potrafię żyć sama. Może faktycznie lepiej by było jakby mnie zabili.
- Daj spokój.. teraz zrób coś dla siebie. Coś czego wcześniej nie mogłaś. Ja bym chciała w sumie mieć święty spokój. Tylko Kyle'a nie da się tak łatwo pozbyć.
- Może uda ci się uciec, kiedy pozbędziesz się nadajnika. Małe szanse są na to, aby cię znaleźli.. Na pewno chcesz żyć z człowiekiem?
- Tak.. nie nawiedzę Kyle'a. Nie potrafię się z nim dogadać. Nie wyobrażam sobie życia u jego boku. A Matt.. znam go z czasu kiedy jeszcze nie wiedziałam kim jestem.. kocham go.
- Widzę, że to poważna sprawa.. Życzę wam szczęścia.. i oby was nie znaleźli.. - dodała Kristine.
- Oby - uśmiechnęła się gorzko Jil. Spojrzała na niebo. Chwilę stała w milczeniu. Potem pożegnała się z Kristine i umówiła na rano. 
     
     Zanim wróciła do domu, poszła na spacer. Chciała to wszystko przemyśleć, poukładać. Nastawić się na jutro. Jak tylko przemknął jej przez myśl zabieg, czuła ból w kręgosłupie. Postanowiła miło spędzić wieczór, z Matthew. Wróciła do domu, a jedyne czym wtedy zaprzątała sobie głowę było to, że mieli się niedługo pobrać.

10 komentarzy:

  1. Hej. Bardzo ciekawe odpowiedzi. :) Ale rozdział jeszcze lepszy. Naprawdę dobrze piszesz. Nie popełniasz błędów (przynajmniej nie zauważyłam xD) i masz bardzo lekki i przyjemny styl pisania. Oby tak dalej! Życzę weny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojejciu ! Nie mogłam się doczekać. "Niezwykłą" czytam z zapartym tchem. Zazdroszczę ci twojego talentu do pisania tak wspaniałych rozdziałów.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuje za nominację, czuje się zaszczycona ^^

    A tak przy okazji,to świetny blog, przeczytałam ten rozdział z ciekawości i tak mnie zaciekawił że jestem zmuszona przeczytać wszystkie pozostałe ;D
    będe wpadać częściej ^^
    obserwuję ;3

    http://cytruska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. No i bardzo fajnie. Dziękuję ci za nominację :) A co do rozdziału, każdy kolejny staje się coraz to lepszy i ciekawszy, a dalej to już będzie tylko lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Nie wiem, jak mogłam tak strasznie zaniedbać twoje opowiadanie. Wstyd mi normalnie. Mam nadzieję, że będziesz w stanie mi wybaczyć.
    Co do rozdziału, jestem ciekawa, co wyjdzie z tą operacją. To jest jakieś za proste... Za szybko.
    Nie mogę się doczekać dalszego ciągu!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały blog.
    Ładnie piszesz. :]
    Również życzę ci szczęśliwego i pogodnego 2013 oraz wielu sukcesów w nowym roku :D

    http://gifts-from-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie
    Zaobserwowałam twojego bloga
    Liczę na to samo! <3
    http://willbefineee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Mógłbym tak na boku uzyskać informacje o rzekomym Liebster Award? Pierwszy raz słyszę o czymś takim.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki za nominacje.
    Rozdział mi się bardzo spodobał. Lubie twój styl.
    http://fleur-du-nord.blogspot.com/ Zapraszam ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Heej;* Zostałaś przeze mnie mianowana do Liebster Blog Award ;D Więcej u mnie na blogu.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy